Życie Dominiki w jednym poście.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Forum Dominiki Ostałowskiej
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
#Smoczyca#
Rynsztok



Dołączył: 29 Sie 2005
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Śro 14:44, 28 Gru 2005    Temat postu: Życie Dominiki w jednym poście.

Dominika Ostałowska: Nigdy nie poganiam losu
Wygląda na... kilkanaście lat! Spokojnie mogłaby zagrać córkę swojej bohaterki, sędzi Marty z "M jak miłość". Kiedyś - gdy była nastolatką, a ludzie myśleli, że ma... lat siedem - była zła, że jej to mówią. Dziś cieszy się. Przecież jest już dorosłą, uznaną aktorką!

Gdy Dominika skończyła 3 lata, rodzice się rozwiedli. Mieszkały sobie we dwie z mamą na warszawskiej Pradze. - Pamiętam niedzielne Teleranki przy grzankach z miodem i gorącym kakao. Z ukochaną babcią z ulicy Wareckiej odbywałyśmy "wielkie wyprawy" po Świętokrzyskiej, Nowym Świecie, jego zapleczu, Krakowskim Przedmieściu, Starówce.

A z dziadkiem, tym od drugiej babci, wędrowaliśmy nad Wisłę, do warszawskiej Syrenki. Dla trzyletniej dziewczynki i siedemdziesięcioletniego staruszka przebicie się przez sunące sznurem samochody było nie lada wyczynem. Nie wiem, czemu zapamiętałam, że dziadek opowiadał mi wtedy o dawnych lampach: naftowych, gazowych, różnistych? Bardzo kocha Warszawę. - Może dlatego, że jest moja. Tu się urodziłam i wychowałam. Zawsze, gdy wracałam z najpiękniejszych nawet wakacji, odczuwałam przyspieszone bicie serca i radość, że wracam do siebie! Pewnie trudno to zrozumieć ludziom, którzy tu przyjeżdżają, zostają i... psioczą na Warszawę. Może, mając do niej większy dystans, widzą wyraźniej i obiektywniej. Ja nie zauważam rozmaitych niedoskonałości tego miasta. No cóż, miłość jest ślepa.

Samo przyjdzie
Od dziecka jest wyjątkowo nieśmiała. Ale ta nieśmiałość stała się dla niej... źródłem przyjemności! - Kiedy człowiek potrafi zapanować nad wrodzonymi cechami, pokonać je i zrobić to, co sobie zapowiedział i wymyślił, sprawia mu to ogromną frajdę! Wie, że przeskakując swoje ograniczenia, stał się panem samego siebie.

Na dodatek
Dominika nigdy za niczym nie musiała biegać. - Któregoś dnia w podstawówce przyniesiono nam z wyższych klas używane podręczniki - bo z takich się wtedy korzystało - i pani powiedziała "Proszę, bierzcie sobie". Większość dzieci podbiegła i zaczęła wybierać. A ja jakoś nie byłam w stanie się przebić. Nawet nie bardzo próbowałam: wiedząc, że nie mam szans, nie podejmowałam walki i stałam w kącie. Kiedy dzieci już sobie powybierały co trzeba, podeszła do mnie pani i spytała: "A ty nie masz żadnej książki?! Poczekaj chwileczkę". I przyniosła mi.. cały komplet! Czyli książki przyszły do mnie same. Może już wtedy trochę sobie pomyślałam: nie jest tak źle, że jestem jaka jestem. Bardzo wcześnie dostała w darze od losu możliwość stworzenia pierwszej wspaniałej kreacji filmowej. Jeszcze w liceum była zafascynowana tytułową bohaterką "Łagodnej" Dostojewskiego. A tuż po ukończeniu szkoły teatralnej otrzymała propozycję zagrania tej postaci. - Łagodna sama przyszła do mnie, i to tak szybko, że aż nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Wydawało mi się niemożliwe, żebym bez zdjęć próbnych zaraz po szkole dostała taką rolę. Ale się udało - więc cuda się zdarzają! Może kolejnym był fakt, że pewien młody aktor, Hubert Zduniak, poszedł do teatru Ateneum na "Opowieści lasku wiedeńskiego", gdzie grała Dominika. Gdy zobaczył ją na scenie, oniemiał z zachwytu. Urzekły go jej twarz, jej uśmiech. Po spektaklu nie mógł się powstrzymać, by nie przyjść za kulisy z gratulacjami. Potem zdobył telefon aktorki i zaprosił ją do swojego teatru. Po spektaklu nie mogli się nagadać. To był początek. Dziś Hubert jest partnerem życiowym Dominiki. Mają trzyipółletniego synka, też Huberta. Podobno gdy syn dostaje imię ojca, przynosi im to szczęście. - No i teraz jest tak: jeśli mam przekonanie, że warto walczyć, że mam jakieś karty przetargowe - to walczę. Ale kiedy wydaje mi się, że mój wpływ na pojawienie się kogoś lub czegoś jest niewielki, nie staram się w żaden sposób popędzać losu. Będzie, jak ma być.

Granie
Na co dzień Dominika od kilku lat gra w warszawskim Teatrze Powszechnym, a ostatnio jeszcze gościnnie w Dramatycznym. - Wybrałam ten zawód trochę też dlatego, że daje możliwość, by dni wyglądały dosyć różnie. Że nie powtarzają się jak "dzień świstaka". Oczywiście serial jest dość powtarzalnym elementem mojego życia przez ostatnich pięć lat, ale też zmieniają się ludzie, obiekty, na szczęście zmieniają się również godziny rozpoczęcia zdjęć. Czasem zdarza się, że wstaję o godzinie 5, a w dramatycznych sytuacjach nawet o 4.30, ale bywa i tak, że jadę na 12 albo zupełnie po południu. A czasem siedzę w domu przez tydzień, bo jedne moje zawodowe sprawy się skończyły, a drugie jeszcze nie zaczęły? Poświęcam ten czas mojemu dziecku. I jest pięknie! Tekstu uczy się w nocy. Z pomocą przyszła jej natura, bo szybko zapamiętuje. Przygotowanie do dnia zdjęciowego w serialu (powiedzmy, sześć scen) nie zajmuje jej więcej jak pół godziny. Ma jeszcze to szczęście, że choć dziś wielu ludzi ściga się jak w amoku, ona do nich nie należy. Nie czuje więc na plecach niczyjego ciężkiego oddechu w wyścigu do jakiejś roli. - A każda, jaką dostaję, jest dla mnie szansą: mogę grać z różnymi partnerami, rozwijać się, pokonywać nowe ograniczenia i stereotypowe spojrzenia na moją osobę. I udowadniać, że jestem dobrą aktorką. Myślę, że w miarę spokojnie żyję sobie w tej rzeczywistości. Oby tylko tak dalej! Nie ma znaczenia, czy postać jest dobra, czy zła. Byle była wystarczająco skomplikowana i interesująca? - Najszczęśliwsza jestem, gdy mogę grać i w teatrze, i w filmie, i w telewizji, bo wtedy się nie nudzę. W teatrze marzę już o filmie, a potem... znowu chcę wrócić do teatru.

Łagodna?
Gdy Dominika czyta scenariusz, sama też planuje sobie, jak będzie grać. - Ciężko by było reżyserowi wepchnąć mi na siłę coś, z czym absolutnie się nie zgadzam. Mimo że jestem niby taka łagodna i że dała mi pani na oko zaledwie 14 lat. Ale gdy ktoś ze mną rozmawia i ma przekonujące dowody, że tak właśnie powinno być, to nawet jeżeli na początku o tym nie myślałam albo wydawało mi się to niekonsekwentne czy niepotrzebne, daję się przekonać. Nie jestem oślo upartą osobą, tylko trzeba mnie po ludzku potraktować. I jeszcze, żeby nie było wątpliwości: bardzo lubię słuchać innych. Bo jestem ciekawa ich spojrzenia na daną sytuację. Wcale nie zawsze musi się okazać, że to akurat moje jest najwłaściwsze.

Z palca wyssane
Niedawno w prasie codziennej huczało o tym, że Dominika na własne życzenie odchodzi z "M jak miłość". Bo serial zabiera tak wiele czasu, że jej związek zaczyna być zagrożony. Na dodatek Hubert Zduniak zazdrości Dominice jej kariery. Aktorce nie chce się już tego komentować. Zapewnia natomiast, że nigdy nie miała dosyć roli Marty w "M jak miłość". - Nawet myśl o odejściu nie powstała w mojej głowie, to jest absolutnie od początku do końca wymysł dziennikarzy! Widocznie w sezonie ogórkowym, gdy była wyjątkowa posucha, potrzebowali jakiejś, nazwijmy to, sensacji. Nie dość, że sami to wymyślili, potem jeszcze ludzi odpytywali, a na koniec napisali, że zostaję w serialu? pod wpływem przeprowadzonej przez nich sondy. A swoją drogą już rok temu ktoś mnie pytał, czy to prawda, że Marta Mostowiak niebawem zginie z rąk mafii! Hubert w tej chwili zaczyna próby w Teatrze Starym w Krakowie. To prawda, że i on, i Dominika mogą czasem, jak każdy, przeżywać dobre lub gorsze nastroje w związku ze swoją pracą. - Różnie się w życiu układa i różnie bywa. Ale to, jak często i w czym każde z nas gra, ile które zarobi, nie ma najmniejszego znaczenia, jeśli chodzi o nasze kontakty. My naprawdę dobrze życzymy sobie nawzajem. Czyżby to było takie wyjątkowe?!

W domu
Jest ona i dwu jej chłopaków: duży Hubi i mały Hubuś. - Hubuś jest bardzo ciekawy świata, każde- go chce poznać, wszystko zobaczyć, wszystkiego się dowiedzieć, o wszystko pyta. To uśmiechnięte, radosne dziecko, taka iskierka, nasz promyczek. Ale skoro ja jestem pogodna i rzadko się złoszczę, a Hubert jest spokojnym człowiekiem i chyba wprost idealnym ojcem, trudno, żeby nasz synek nie był promyczkiem. Zdarza mu się płakać tylko wtedy, gdy jest bardzo śpiący. Ale teraz sam już wie, że jest zmęczony, i na przykład w samochodzie, w drodze z przedszkola, gdy go o coś pytam, prosi: "Poczekaj, powiem ci w domu, muszę sobie trochę pospać", mości się w swoim foteliku i zasypia. A w domu układanie Hubusia do snu to cały rytuał. Przytula się do mamy, jego mała rączka nieodmiennie ląduje w rękawie maminej koszuli. Trudno się dziwić, że Dominika zawsze czuje się nieswojo, kiedy z powodu wieczornego przedstawienia nie może być o tej porze razem z synkiem.

Rozmowa...
Kiedy byłam w ciąży, przemawiałam do Hubusia w myślach. Gdy się pojawił, od pierwszej chwili też dużo do niego mówiłam, uważając, że nawiązywanie kontaktu to rzecz najważniejsza. I myślę, że nawet jeśli ten mały człowiek w naszym potocznym rozumieniu nie do końca jest świadomy tego, co do niego mówią, odbiera różne rzeczy w jakiś inny sposób, innymi zmysłami. Potem przekonałam się ewidentnie, że nawet kiedy nie potrafił pewnych rzeczy mi powiedzieć, to gdy coś mu wyjaśniałam, tłumaczyłam, naprawdę odnosiło to skutek. Natomiast jeśli usłyszał "nie, bo nie", natychmiast pojawiał się bunt i sprzeciw. Być może są ludzie, których stać na to, żeby pewne rzeczy osiągać za pomocą strachu. Ja, na szczęście, do nich nie należę. Naprawdę dobre rezultaty daje jedynie rozmowa i wytłumaczenie. Każdy lubi, żeby go traktować serio, z szacunkiem. Nikt z nas nie chce być przestawiany z kąta w kąt i traktowany przedmiotowo jak pionek w jakiejś grze. To samo dotyczy dziecka. Trzeba mieć w sobie gotowość, żeby umieć postawić się w jego sytuacji. Ono ma się czuć naszym partnerem. I to kochanym!

Taniec
Dominika i Hubert zawsze lubili razem tańczyć. Głównie tango. Hubert oczywiście prowadził. Tak jak w wielu momentach ich wspólnego życia poza parkietem. "Ona mnie podprowadza, ja prowadzę?" -mówił. Dziś dołączył do nich trzeci tancerz. - Kiedy jest dziecko, i to w tym wieku jak nasz synek, z łatwością można bawić się na każdym kroku. Ma mnóstwo pomysłów na wspólne szaleństwa, a najbardziej lubi z nami tańczyć. Przy swoich ukochanych płytach. Zabawa polega głównie na tym, że gdy jedno z nas już wyzionie ducha, drugie przejmuje pałeczkę. A on jakoś trwa w bardzo dobrej kondycji.

Sylwester
Tańce do rana nieraz się już Dominice zdarzały, na rauszu też bywała. Żadne smutki z niej wtedy nie wychodzą. Jej alkoholowy demon jest zdecydowanie uśmiechnięty! Ale w tego sylwestra na pewno zostaną z Hubertem i Hubusiem w domu. - Nowy Rok chcemy spędzać z synkiem. Szkoda byłoby zostawiać go samego, bo uwielbia tzw. imprezy, uwielbia mieć własnego truskawkowego szampana i częstować nim gości.

I zdjęcie:
[link widoczny dla zalogowanych]

Tekst pochodzi z gazety "Claudia"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Forum Dominiki Ostałowskiej Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin